M.:
![]() |
Źródło: Amazon |
Chyba mam dni płodne. Kolejny post. Jednak tym razem nie
będzie o książkach, a o technologiach – czytnikach.
Przyznam szczerze, że nigdy się nimi nie interesowałam, bo
ode mnie technika ucieka w popłochu, baterie dostają nóg, a kable skrętu swych
miedzianych wnętrzności. Jednakże za sprawą Aniołów W Adidasach taki czytnik
Kindle, chcąc nie chcąc, trafił w moje ręce.
I pokochałam go miłością straszliwą! Zaborczą, bo sztyletami
spojrzeń przebijam każdego, kto na niego spojrzy; miłością przeklętą, bo każdy,
komu przejdzie przez myśl, żeby go pożyczyć, język drętwieje, a usta zarastają.
Przyznaję, oszalałam na jego punkcie! Podać powody?
Proszę bardzo:
- jest leciutki, mogę zabrać wszędzie – precz z dźwiganiem
tobołów!
- mam dostęp do nieograniczonej ilości książek – czytam nowsze
książki, które dopiero co się ukazały; CZYTAM WIĘCEJ! CZYTAM WSZYSTKO!
- ponieważ ilość dioptrii, które posiadam jest tylko
czterokrotnie mniejsza niż moja masa ciała – nie męczę oczu. W każdej chwili
mogę zmienić wielkość czcionki, aby moje upośledzone oczęta nadal cieszyły się
lekturą;
- mogę się uczyć języka obcego – czytam sobie książkę po
angielsku, a gdy nie rozumiem jakiegoś słowa, podglądam definicję we wbudowanym
słowniku.
Wiem, wiem… Czytnik nie pachnie. Nie posiada ręcznie
napisanych notatek. Ale i tak go uwielbiam! To kolejna rzecz na mojej prywatnej liście Najgenialniejszych Rzeczy Stworzonych Przez Człowieka.