czwartek, 15 listopada 2012

Każdy ma swoją Krainę Czarów


E.:
          Po raz pierwszy zajrzałam do „Alicji w Krainie Czarów” będąc w podstawówce. W trakcie studiów moja przygoda z tą książką zaczęła się na nowo i trwa nadal. Jest to niewątpliwie dzieło doskonałe. Każdy może znaleźć w niej coś dla siebie. Pokazuje świat iluzji i absurdu. Świat, w którym zderzają się ze sobą wszelkie przeciwieństwa, w którym jednocześnie wszystko jest możliwe i niewykonalne. Świat cudownych przygód oraz koszmarów i utajonych lęków.
Tu przebywają tylko umysłowo chorzy. Ja jestem chory i ty jesteś niezupełnie zdrowa na umyśle.
Wkraczając do świata Alicji trzeba się liczyć z tym, że nie jest on prosty. Przypomina labirynt, z którego trudno się wydostać, a każde drzwi otwierają drogę do kolejnych doświadczeń i uniesień. Rozwinięta symbolika nie pozwala na znalezienie tylko jednej interpretacji tego dzieła. Polski tłumacz, Maciej Słomczyński, stwierdził, że jest to nie tylko cudowna bajka dla dzieci, ale również arcydzieło opisu pracy ludzkiej podświadomości.
źródło: lubimyczytac.pl

Akcja „Alicji w Krainie Czarów” toczy się na pograniczu jawy i snu. Tytułowa bohaterka wpada do nory podczas gonitwy za Królikiem (dobrze, że nie były to białe myszki). Kraina Dziwów, do której dostaje się dziewczynka, jest miejscem pozbawionym logiki, miejscem nierealnym.

Po przeczytaniu tej powieści zachęcamy do skorzystania z wycieczki, w ramach której każdy znajdzie coś dla siebie. Miłośnikom literatury oraz prasy proponujemy zapoznać się z Krainą Sławomira Mrożka. Wywiad ukazał się w majowym wydaniu czasopisma „Zwierciadło”. W sieci dostępny jest TU.

Wielbiciele filmu mogą obejrzeć film Jana Lenicy z 1962 roku pt. „Labirynt”. Do dnia dzisiejszego budzi on emocje. Stale podejmowane są próby interpretacji jego treści w coraz to innym kluczu znaczeń. Film po dokonaniu opłaty można zobaczyć TU.


M.:
Posługując się słowami pewnego słynnego Żyda - dokonało się! Długa jest droga od pomysłu do jego realizacji ;) Zasiadłam przy kubku waniliowej kawy próbując przypomnieć sobie swoje odczucia dotyczące "Alicji"; w ramach przypomnienia obejrzałam film Lenicy, wskutek czego zrodziły się w mej głowie pewne refleksje, którymi Was, Szanowni Czytelnicy, uraczę. "Alicja" jest zapisem sennych marzeń, które tak rzadko pozwalają się złapać i ubrać w słowa. Ta oniryczna absurdalność jest szalenie pociągająca. Brak przewidywalności budzi niepokój i fascynację, która w ostatecznym rozrachunku zwycięża. Podczas podróży po Krainie Czarów należy odłożyć na bok logikę, wyzbyć się wszelkiej racjonalności, by móc w pełni cieszyć się surrealistycznym klimatem.
Kiedyś byłaś bardziej. Jesteś o wiele mniej bardziej. 
          Podczas lektury można sobie uświadomić ograniczenia, którymi spętała nas dorosłość - brak otwartości i spontaniczności, wymagana poprawność polityczna i społeczna czynią nasze życie szarym i nudnym, niszczą zdolność odnajdywania radości błahych sytuacji. 
A co to znaczy, że coś wypada? Gdyby ludzie umówili się, że wypada nosić twaróg na głowie - nosiłabyś?
          Gdy przestawimy już swoje myślenie, zdobędziemy się na luz i swobodę, czeka nas szalona wycieczka krajoznawcza w towarzystwie wielu dziwacznych, acz sympatycznych postaci. Przesłanie opowieści? Warto czasem być dzieckiem. Dzięki temu można odkryć zapomniany wymiar naszego życia. Wiem, zabrzmiałam jak Paolo Coelho, ale cóż... Czasem inaczej się nie da.

        "Alicja w Krainie Czarów" ma dla mnie bardzo pozytywny wydźwięk. Mimo iż dziewczynka trafia do miejsca, którego nie rozumie, elastycznie reaguje na spotykające ją zdarzenia, dzięki czemu oswaja ten świat i czyni go bardziej "swoim". Gdy pół roku temu zacni panowie Ł. M. i K. M. zaprezentowali nam animację J. Lenicy, zauważałam więcej elementów łączących "Alicję" i "Labirynt". Po ponownym zobaczeniu "Labiryntu" (jako osoba całkowicie zdemoralizowana i zła do szpiku kości, obejrzałam to za darmo YouTubie;) odniosłam odmienne wrażenia.

           Główny bohater również trafia do świata pełnego absurdów i paradoksów, lecz mimo usilnych starań nie potrafi się tam odnaleźć. Bardziej niż z "Alicją" nasuwają mi się skojarzenia z mitologicznym Ikarem, ponieważ mężczyzna podróżuje za pomocą przypiętych skrzydeł. Film utrzymany jest w niepokojącym klimacie rodem ze stronic powieści F. Kafki, w którym spotkać można hybrydy i potwory godne S. Kinga, a Wielka Dłoń, łapiąca wolną myśl, symbolizowaną przez gołębia i śledząca ruchy bohatera zdaje się należeć do Wielkiego Brata z "Roku 1984" G. Orwella. A zdjęcia niepowstrzymanie kojarzą mi się z twórczością E. Geta-Stankiewicza (człowiek-robot, goniący Ikara, ma wręcz jego twarz.

          Mało tu powiązań do "Alicji", chyba że mówimy o Krainie Czarów znajdującej się po Ciemnej Stronie Mocy ;) Jestem ostatnią osobą, która powinna się wypowiadać na temat filmów, ale gorąco polecam do obejrzenia tę animację (która jest uważana za jedną z lepszych na świecie - jak wyczytałam w Internecie). Oczywiście, nie nadaje się na romantyczny wieczór z drugą połówką. Chociaż...;)

Koniec przemyśleń. Czas powoli kierować swoje kroki w kierunku łóżka, gdzie w objęciach Morfeusza będę tworzyć własną Krainę Czarów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz