E.:
Po raz
pierwszy zajrzałam do „Alicji w Krainie Czarów” będąc w podstawówce. W trakcie
studiów moja przygoda z tą książką zaczęła się na nowo i trwa nadal. Jest to
niewątpliwie dzieło doskonałe. Każdy może znaleźć w niej coś dla siebie.
Pokazuje świat iluzji i absurdu. Świat, w którym zderzają się ze sobą wszelkie
przeciwieństwa, w którym jednocześnie wszystko jest możliwe i niewykonalne.
Świat cudownych przygód oraz koszmarów i utajonych lęków.
Tu przebywają tylko umysłowo chorzy. Ja
jestem chory i ty jesteś niezupełnie zdrowa na umyśle.
Wkraczając
do świata Alicji trzeba się liczyć z tym, że nie jest on prosty. Przypomina
labirynt, z którego trudno się wydostać, a każde drzwi otwierają drogę do
kolejnych doświadczeń i uniesień. Rozwinięta symbolika nie pozwala na
znalezienie tylko jednej interpretacji tego dzieła. Polski tłumacz, Maciej
Słomczyński, stwierdził, że jest to nie tylko cudowna bajka dla dzieci, ale
również arcydzieło opisu pracy ludzkiej podświadomości.
![]() |
źródło: lubimyczytac.pl |
Akcja
„Alicji w Krainie Czarów” toczy się na pograniczu jawy i snu. Tytułowa
bohaterka wpada do nory podczas gonitwy za Królikiem (dobrze, że nie były to
białe myszki). Kraina Dziwów, do której dostaje się dziewczynka, jest miejscem
pozbawionym logiki, miejscem nierealnym.
Po
przeczytaniu tej powieści zachęcamy do skorzystania z wycieczki, w ramach
której każdy znajdzie coś dla siebie. Miłośnikom literatury oraz prasy
proponujemy zapoznać się z Krainą Sławomira Mrożka. Wywiad ukazał się w majowym
wydaniu czasopisma „Zwierciadło”. W sieci dostępny jest TU.
Wielbiciele filmu mogą obejrzeć film Jana Lenicy z 1962 roku pt. „Labirynt”. Do dnia dzisiejszego budzi on emocje. Stale podejmowane są próby interpretacji jego treści w coraz to innym kluczu znaczeń. Film po dokonaniu opłaty można zobaczyć TU.
M.:
Posługując
się słowami pewnego słynnego Żyda - dokonało się! Długa jest droga od pomysłu
do jego realizacji ;) Zasiadłam przy kubku waniliowej kawy próbując przypomnieć
sobie swoje odczucia dotyczące "Alicji"; w ramach przypomnienia
obejrzałam film Lenicy, wskutek czego zrodziły się w mej głowie pewne
refleksje, którymi Was, Szanowni Czytelnicy, uraczę. "Alicja"
jest zapisem sennych marzeń, które tak rzadko pozwalają się złapać i ubrać w
słowa. Ta oniryczna absurdalność jest szalenie pociągająca. Brak przewidywalności
budzi niepokój i fascynację, która w ostatecznym
rozrachunku zwycięża. Podczas podróży po Krainie Czarów należy odłożyć na
bok logikę, wyzbyć się wszelkiej racjonalności, by móc w pełni cieszyć się
surrealistycznym klimatem.
Kiedyś byłaś bardziej. Jesteś o wiele mniej
bardziej.
Podczas lektury można sobie uświadomić ograniczenia, którymi spętała nas
dorosłość - brak otwartości i spontaniczności, wymagana poprawność polityczna i
społeczna czynią nasze życie szarym i nudnym, niszczą zdolność odnajdywania
radości błahych sytuacji.
A co to znaczy, że coś wypada? Gdyby
ludzie umówili się, że wypada nosić twaróg na głowie - nosiłabyś?
Gdy
przestawimy już swoje myślenie, zdobędziemy się na luz i swobodę, czeka nas
szalona wycieczka krajoznawcza w towarzystwie wielu dziwacznych, acz
sympatycznych postaci. Przesłanie opowieści? Warto czasem być dzieckiem. Dzięki
temu można odkryć zapomniany wymiar naszego życia. Wiem, zabrzmiałam jak Paolo
Coelho, ale cóż... Czasem inaczej się nie da.
"Alicja
w Krainie Czarów" ma dla mnie bardzo pozytywny wydźwięk. Mimo iż
dziewczynka trafia do miejsca, którego nie rozumie, elastycznie reaguje na
spotykające ją zdarzenia, dzięki czemu oswaja ten świat i czyni go bardziej
"swoim". Gdy pół roku temu zacni panowie Ł. M. i K. M.
zaprezentowali nam animację J. Lenicy, zauważałam więcej elementów łączących
"Alicję" i "Labirynt". Po ponownym zobaczeniu
"Labiryntu" (jako osoba całkowicie zdemoralizowana i zła do szpiku
kości, obejrzałam to za darmo YouTubie;) odniosłam odmienne wrażenia.
Główny bohater również trafia do świata pełnego absurdów i paradoksów,
lecz mimo usilnych starań nie potrafi się tam odnaleźć. Bardziej niż z
"Alicją" nasuwają mi się skojarzenia z mitologicznym Ikarem, ponieważ
mężczyzna podróżuje za pomocą przypiętych skrzydeł. Film utrzymany jest w
niepokojącym klimacie rodem ze stronic powieści F. Kafki, w którym spotkać
można hybrydy i potwory godne S. Kinga, a Wielka Dłoń, łapiąca wolną myśl,
symbolizowaną przez gołębia i śledząca ruchy bohatera zdaje się należeć do
Wielkiego Brata z "Roku 1984" G. Orwella. A zdjęcia
niepowstrzymanie kojarzą mi się z twórczością E. Geta-Stankiewicza
(człowiek-robot, goniący Ikara, ma wręcz jego twarz.
Mało tu
powiązań do "Alicji", chyba że mówimy o Krainie Czarów znajdującej
się po Ciemnej Stronie Mocy ;) Jestem ostatnią osobą, która powinna się
wypowiadać na temat filmów, ale gorąco polecam do obejrzenia tę animację (która
jest uważana za jedną z lepszych na świecie - jak wyczytałam w Internecie).
Oczywiście, nie nadaje się na romantyczny wieczór z drugą połówką. Chociaż...;)
Koniec
przemyśleń. Czas powoli kierować swoje kroki w kierunku łóżka, gdzie w
objęciach Morfeusza będę tworzyć własną Krainę Czarów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz