P.:
Dziś przypada Światowy Dzień Książki. Warto uczcić go recenzją świetnej lub też jakiejkolwiek książki, czy jakąkolwiek recenzją :)
Jako, że, jak już wspomniałam, rozczytuję się z lubością w fantastyce, zrecenzuję książkę z tego gatunku.
Dziś przypada Światowy Dzień Książki. Warto uczcić go recenzją świetnej lub też jakiejkolwiek książki, czy jakąkolwiek recenzją :)
Jako, że, jak już wspomniałam, rozczytuję się z lubością w fantastyce, zrecenzuję książkę z tego gatunku.

Przejdźmy do rzeczy.
Pierwszy
tom serii otwierają "Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ -
Południe". Dwa ostatnie słowa wyznaczają nam dwie części książki. W
pierwszej poznajemy północ dzięki Górskiej Straży, a dokładniej dzięki
Szóstej Kompanii Szóstego Pułku, pod dowództwem młodego porucznika o
ciekawym imieniu Kenneth-lyw-Darawyt. Już od początku musimy się
przyzwyczaić do obco brzmiących imion i nazw, które odczytujemy w
zasadzie według własnego widzimisię, gdyż nie ma żadnej wykładni
języka, czy fonetycznej transkrypcji. Dlaczego tak jest? Mam swoje
podejrzenia, ale o tym później.
Porucznik
Szóstek jest dowódcą ledwie od roku, ale w działaniu kieruje się
inteligencją, logiką (co nie jest takie oczywiste wśród rządzących, jak
wiemy), dobrem swego oddziału oraz oczywiście rozkazami. Jego podwładni,
z małymi wyjątkami, nie ufają mu, bo jak tu zaufać nieopierzonemu
oficerowi? Jedynym jego atutem są rude włosy, gdyż wszyscy wiedzą, że
góry lubią czerwonowłosych. Sympatia gór wobec tego, co się w nich czai
jest bardzo istotna. Może ocalić życie. Każda z opowieści północy, to
historia, w której Szósta Kompania wykonuje jeden z rozkazów dowództwa, a
te coraz częściej stawiają Szóstki wobec wielkiego niebezpieczeństwa,
grożącego im ze strony ludzi, pomiotników, obcych plemion, czy
czarodziei z przeróżnych gildii. Tam, gdzie interesy wszystkich się
zbiegają, tam musi wybuchnąć moc i polać się krew. Nie będę przytaczać
szczegółów fabuły jakiegokolwiek opowiadania, by nie odbierać ogromnej
przyjemności czytania każdej strony.
W
drugiej części "Opowieści..." znajdujemy się na południu Meekhanu w
domu bogatego kupca Aerina ker Noel. Jest on ojcem dwójki nastolatków
Eratha i Isanell i mężem Ellandy. Rodzice żony, a także kuzyni
zostali wymordowani przez Issarów. To koczowniczy lud o dziwnych
zwyczajach, korzeniami swymi i historią sięgający daleko poza historię
Meekhanu, aż do czasów wojen bogów. Dla nich legendy o nieśmiertelnych i
cesarzach są prawdą, są historią, którą pielęgnują, by przekazać dalszym
pokoleniom. Lud Issaram to najlepsi wojownicy w imperium, biegli w
każdej sztuce walki i znający każdy rodzaj broni. Wierzą, że spojrzenie
ludzkie jest w stanie odebrać duszę. Noszą więc wśród obcych zasłony na
twarzy, gdyż ktokolwiek ujrzy twarz Issara, musi umrzeć. Kupiec Aerin
podczas jednej ze swych handlowych podróży otrzymuje propozycję
wynajęcia młodego wojownika do ochrony swojego domu. Korzysta z niej,
gdyż sama obecność Issara podnosi jego prestiż i często ułatwia
negocjacje handlowe. W takich okolicznościach poznajemy Yatecha, owego
młodego wojownika, o twarzy ukrytej za ekchaarem. Jest opanowany,
spokojny, cierpliwy i małomówny, niedościgniony w walce, podczas której
często wpada w trans khaan's. Wówczas jego miecze zamieniają się
rozświetloną błyskami plamę, co jest rzadkością nawet wśród jego ludu.
Opowieści południowe to strona po stronie historia Yatecha, dzika,
piękna i tragiczna zarazem. Wiedzie ona do spotkania z osobą, która jest
poszukiwana w całym Imperium. Osoby obdarzonej mocą tak wielką, że może
odmienić losy całego kraju. W jej oczach, jak określiła mała
dziewczynka, rozlał się obłęd i coś obcego, jaszczurzego i jadowitego.
Cóż
powiedzieć więcej, by nie zdradzać choć cienia arcyciekawej fabuły każdego z opowiadań? Jeśli jeszcze nie
czujecie się zachęceni, dodam jeszcze kilka słów wyjętych wprost z książki. Są to jej
ostatnie zdania, nie zdradzają niczego z fabuły, więc mogę sobie na to
pozwolić. "Chwiejnie, jak w koszmarze, dochodzi do wyłamanej futryny i
wygląda na korytarz. I zaczyna krzyczeć". Czy naprawdę nie masz ochoty
przeczytać dlaczego? He he he....
"Opowieści
z meekhańskiego pogranicza. Północ - Południe" to opowiadania o honorze
i wierności, o przyjaźni i bohaterstwie, o prawdziwych wartościach,
którymi chcemy się kierować w życiu, ale nie zawsze nam to wychodzi. Jest
to książka napisana przez Roberta M. Wegnera z wielkim rozmachem, a
zarazem bardzo plastycznie. Bohaterowie są bardzo spójni i realistyczni
(na ile można to powiedzieć o postaciach ze świata fantasy:), wzbudzają w
czytelniku całą gamę emocji, od gniewu, przez wzruszenie do mimowolnego
uśmiechu. Ostatnio w fantastyce panuje trend, by książki tego gatunku
zawierały w sobie bogate, częste i szczegółowe opisy erotyczne,
ocierające się o pornografię. Na szczęście pan Wegner nie idzie w tę
stronę, jeśli coś więcej łączy bohaterów, niż słowny flirt, to autor opisuje to tak, że wiemy,
co ich łączy. Jeśli bandy zbójeckie gwałcą, to nie musimy czytać o
szczegółach owych gwałtów. "Opowieści..." nie muszą wabić czytelników
erotyką, fabuła jest tak pochłaniająca, że nie potrzeba jej tanich
chwytów rodem z "Pieśni Lodu i Ognia". Fanów "Gry o tron" proszę o
wyrozumiałość. Dzieło życia Martina jest świetną fantastyką, pod wieloma
względami, wciągające niczym czarna dziura, jednak niemal
pornograficzne opisy pojawiające się coraz częściej na stronach jego
książek działały na mnie bardzo zniechęcająco. Jednak, jeśli ktoś bardzo
chce poczytać o masturbujących się co rusz kobietach, gwałtach
przedstawionych nazbyt realistycznie i nazbyt często, to oczywiście
"Pieśń Lodu i Ognia" spodoba mu się także pod tym względem. Jednak za
brak takich opisów, jestem osobiście wdzięczna panu Wegnerowi. Pełno
natomiast w "Opowieściach..." obcych imion i nazw, które nie pochodzą ze
znanych nam języków. Myślę, że autor użył tego zabiegu na wszelki
wypadek, gdyby seria miała być przetłumaczona na inne języki... Być może to tylko moje domysły, ale życzę tego z całego serca, zarówno autorowi, jak i czytelnikom, gdyż warto, aby świat Meekhanu poznała jak największa rzesza odbiorców.