M.:
No tak, matki Polki feministki (czyt. Współautorki bloga),
zarobione po łokcie, nie mają czasu na publikacje swych recenzji… Za to ja, jako
niewiasta bezdzietna i niezamężna, nie mam słów na swą obronę. Ujma spowiła
całą mą osobę oślepiającą purpurą… Blogowe dziecko zaniedbane… Czas coś z tym
zrobić, bo założą nam niebieską kartę.
![]() |
Źródło: lubimyczytać.pl |
Ano, temat dzieci nie jest mi obcy ze względu na konotacje
zawodowe i właśnie dzięki pracy zarobkowej spotkałam się z Pik-Pokiem i jego
przygodami w książce Adama Bahdaja. Rewelacja na patyku! Pingwin z Wysp
Śniegowych Burz opętany żądzą powąchania fiołków porzuca swoje nudne pingwinie
życie i wyrusza srebrnym ptakiem metalu na
poszukiwanie przygód :)
I znajduje je – wącha fiołki, wcina puszkę sardynek, przechodzi operację
żołądka, gubi się, trafia w niewolę do rudego rybaka (no tak, rude fałszywe i
niedobre!), poznaje okrutny kapitalistyczny system, w którym reklama jest
dźwignią handlu, na końcu zostaje bohaterem zoo z pierwszych stron gazet. Swoim
niezwykle przyjemnym sposobem bycia pobija serce Kasi, zapominalskiej kaczki Kwi-Kwe,
foki Agaty z wadą wymowy i wielu innych postaci. To trzeba przyznać – Pik-Pok,
jak przystało na mężczyznę we fraku, posiada maniery godne angielskiego gentelmana. Opanowany w każdej sytuacji, honorowy i odważny (brakuje mu tylko
białego rumaka;)
Przygody Pik-Poka są ciekawe i tryskają humorem; każda z
postaci przedstawiona jest w charakterystyczny sposób, dzięki czemu podczas
głośnego czytania można „wczuć się” w bohaterów – a potem tylko pilnować, by
nie pęknąć ze śmiechu. Moje klasowe dzieciaki rechotały co chwilę, a już w
rozdziale, w którym Pik-Pok i Kwi-Kwe snuli małżeńskie rozmyślania, to była
prawdziwa karuzela śmiechu :)
„Mały pingwin Pik-Pok” to naprawdę wartościowa lektura dla
dzieci szkolnych. W przeciwieństwie do np. „Plastusia”, którego dzisiejsze
dzieci już nie rozumieją (weź czytaj i co chwilę tłumacz, co to kałamarz, po co
bibułka do pióra czy nożyk do strugania
kredek!). Ksiązka Adama Bahdaja jest łatwa w odbiorze i ciekawa (jedna
dziewczynka rozpłakała się, bo chciała „już dziś!” dowiedzieć się, czemu
Pik-Poka bolał brzuch); historie, w które wplątał się pingwin mogą być dobrym
wstępem do wychowawczych pogadanek. Rozdziały są krótkie, więc można
traktowałam je jako przerywnik na lekcjach. Jednym słowem – polecam tego pingwina
z głębi mojego ludzkiego serca!